2012/02/09

promiskuityzm


gdyby namalować obraz, najpierw zobaczyłbyś ziejące rozedmą kominy bezlitosne jak wzierniki majstrujące przy dupach posępnych budynków; wzorem trądziku rozkwitające ogniska zapalne marketów, skąd młodzież czerpie dziś wiedzę o życiu. ulicami w kolorze zaawansowanej pleśni maszerują dzieci w barwach wyżartych przez śląską takąsamość, smutne i przejęte jak ci brzydko-biedni ludzie toczący batalie w tasiemcach pod mopsem.


jolu, mama przyjdzie do szkoły?
mama powiedziała, że nie przyjdzie, bo się boi.
czego się boi?
ogólnie - życia. i oświaty.
alfabet zawsze napawał ją lękiem.

o joli to można było mówić i mówić. jola to był temat rzeka,
nawet nie z racji tego, że we wczesnej młodości wpadła matce
z wózkiem prosto do bytomki, skąd wyłowili ją spacerowicze.
książka się pisała, powieść sensacyjno-sci-fi-erotyczna,
jolanta ósmy cud świata i kosmosu, rychło w kąt porzucona
na skutek wstępu wymagającego cudów jeszcze większych,
jak chociażby znajomość ortografii (albo pisowni w ogóle).

w sprawie joli to generalnie nikt nigdy nic.
sprawy joli w ogóle nie było, bo ona sama jakby nie istniała.
szybko potknęła się o dorosłość lądując twarzą w piachu zaraz za jej progiem,
rozsupłując giętkie nogi oddała się w leasing męskiej części miasta.
jolu, och, jolu, aleś narobiła sobie w życiu rozpierdolu.

za konduktem wózków pełnych dzieci, o których wiadomo, że z nich nic nie będzie
idzie taka nieproszona, gdzie diabeł mówi dobranoc - hif na noc -
skrobanki za firanki, kłykciny pod pierzyny; taka obiecująca, że się nic nie wydarzy,
że w noc pójdzie, choćbyś nie wiadomo ile nosów jej złamał i żeber przeliczył.
jak trupa za nogi ciągnie po ziemi własne nieszczęście. promiskuityzm.




[luty 2012]