2017/09/24

Matka Boska z talerzem ruskich pierogów


[fragment]


Jestem tą starą babą co w czasie upału zamyka wszystkie okna w szczelnie zamkniętych puszkach tramwajów, bo chodzę wszędzie z własnym przeciągiem.
Zamykam i patrzę jak pocą się te chuje płacące za bilety, gdy ja rozwalona niczym brytyjska królowa z siatami na dwóch miejscach jadę na gapę.
Tylko raz prawie dostałam mandat. Prawie, czyli nie dostałam. Udawałam zawał. Zazwyczaj gram głuchoniemą, ale wymskło mi się przy nich "ja pierdolę" i patent spalony. Jak wzywali karetkę, to jedną ręką trzymałam się za serce, a drugą zbierałam kartofle, co mi się wysypały z siatki podczas upadku. Głupia nie jestem, na chodniku się nie wywaliłam. Odeszłam kawałek i nagle, o Jezusie, wyciągnęłam się na trawniku. Puścili mnie wolno, choć jeden z nich sapał, że karetka w drodze, więc go pytam: a kto zamawiał? No, że on. To skoro on, to niech sam jedzie, bo jakiś cherlawy taki. Oko podkrążone. Anemia jak nic. Śmierć puka do drzwi.
Mówią: żeby to było ostatni raz. Mhm, taki chuj. Pozbierałam się i dawaj do piątki z tymi siatami, bo akurat przyjechała. Znowu na gapę. A jak! Patrzyli jeszcze na mnie, wstrętne kanary, to udawałam, że tam coś gmeram przy tym kasowniku. Paaanie, jaki bilet? Jakie kasowanie? Godzinę sprawdzałam.

Mówią, że to niebezpieczne. Z tymi przeciągami w komunikacji miejskiej.
Jednego dnia zaczyna ci wiać życie, następnego sam zwiewasz przed życiem. I że ryj może ci obić któryś z pasażerów od tego okien domykania, choć tego się nie obawiam. Bo kto ośmieli się uderzyć starą babę? Stara baba w Polsce ma status świętej. Matka Boska płacząca stuzłotowymi banknotami z talerzem ruskich pierogów.  Babcine obiadki, dżemik, pasztecik. Babunia umyje, pocałuje, da pieniążki, dzieci przypilnuje. A jak już przestanie być potrzebna, to można ją fajnie poskładać na części i schować do szafy do narodzin kolejnego dziecka. Kompaktowy robot wielofunkcyjny zmęczony dźwiganiem tego wielkiego serca.