2014/08/28

co tam się działo...


Ciotka Biedrona dalej snuje swoje opowieści z pogranicza fantazji, snu na jawie, że Biernik Stasiek dwa domy dalej jest wprost proporcjonalnie rudy do odziedziczonej po matce brzydoty, cały jakiś taki lewy, na złość Bogu piegowaty. Że Koszelna to ma wąsa jakby zasnęła po pijaku twarzą na psiej dupie.

Ktoś z nas pyta o jej dzieci. Czy są, czy w zasadzie w ogóle istnieją. I tu ze strony Ciotki Biedrony następuje zwrot akcji w czasie i przestrzeni. Nad jej głową gromadzą się burzowe chmury, staje się Matką Boską Płaczącą z Warfhuizen, skulonym w kącie cieniem samej siebie.

Mówi, że pierwszym jej dzieckiem była Jagódka. Albo Borówka, czy jakoś tak owocowo, ale jednak chyba Jagódka, bo to się wszystko zaczęło właśnie jakby wręcz na jagodach, że Józek tego dnia był taki jakiś cały zupełnie na wyrost, że tu ten i tego. Wyjątkowo jurny. Tu ją złapał, tam se klepnął. I w końcu jak już na nią wskoczył, to jej się wszystkie jagody po runie leśnym rozsypały, przed oczami przeleciało całe życie z tym pozagrobowym włącznie. Taki z niego był psotnik, wręcz szatan, co parzył się jak wściekły pies.

Halo, my tu jesteśmy, kurwa, jeszcze dziećmi! Dopiero niedawno zaczęliśmy częściowo odrastać od ziemi! Pijemy mleko na mocne kości, wstrzykujemy tran prosto w serca na zatory, dla dobrej krzepliwości. My tu się bez sensu ganiamy, skaczemy po drzewach, rzucamy w siebie kamieniami. W roku szkolnym prowadzimy różnego typu zeszyty z tej, dajmy na to matmy, dajmy na to bioli, gdzie na tyłach rysujemy sobie różne durne rzeczy. Wiemy co prawda jak smakuje piwo, jak w gardło drapią te najtańsze papierosy, ale prosimy o inny słownik, właściwy dla nas zestaw historii.

Kilka dni po chrzcinach odbył się pogrzeb małej Jagody, co nocą niefortunnie wypadła z łóżeczka, by nakarmić sobą koty. „Ja trzy dnie całkie i trzy noce równe przepłakała za Borówkom, jak ja płakała, nic ni jadła, ni piła, ino leżała i płakała. A jak mje już plecy boleli od tego leżenia, to ja siadała i dalej płakała, aż zobaczyła przypadkiem kątem oka odcinek tokszułu jednego, co tam taka baba mądra łazi i gada, łazi i gada, ładne zawsze włusy ma, tak się świeco, o jak się świeco, ale wiyncej łona się nałazi niż nagada tam w tym tokszułu, ale co tam się działo, co tam się działo[...]"