2011/10/09

wszystkie drogi prowadzą do cukierni #2



Bo grunt to pozytywne myślenie. Moja sąsiadka, taka jedna Teresa, pan nie zna, bo ona jest bardzo światowa i wysublimowana kobieta, rzadko z domu wychodząca i nos wyściubiająca poza drzwi własnego mieszkania myślała bardzo, ale to bardzo pozytywnie, żeby Marioli z parteru odebrali dodatek socjalny na mieszkanie, który pobierała bezprawnie i tak myślała i myślała, aż wie pan co? Pewnego dnia mało, że Marioli anulowano świadczenie, to jeszcze złamała nogę na prostej drodze, a potem leżąc z tą nogą zachłysnęła się ponoć kradzioną herbatą z lidla, w tym szoku uderzyła głową o ścianę, wpadła własnemu kotu do miski z rozłupanym płatem czołowym i umarła zjedzona żywcem przez Feliksa. Z kolei inna, na którą wołałyśmy Madonna, bo była stara blondi, chuda, wysuszona, i jak siedziała latem na ławce taka blada i nieruchoma, to myśmy się czasem zastanawiały z dziewczynami, czy do pogrzebówki nie dzwonić, że trup zalega pod oknami... Ta to była dopiero prima ballerina! Ledwo to to chodziło, ledwo oczami mrugało, jak oddychało to świst taki był jak jakaś trąba powietrzna, stara kurwa, a tfu!, ale sukienka nad kolano, obowiązkowa szpila, klipsy jak granaty i szminka w kolorze menstruacyjnym. Wyglądała jakby na wojnę szła zarażać wenerą nieprzyjacielskie oddziały.
Poza tym chodziły słuchy, że kradła na bazarze cytryny i pomarańcze, ujmując w skrócie - owoce egzotyczne. Egzotyka to była jej prawdziwa fascynacja, zwłaszcza w tym okresie, gdy tego ciemnoskórego sprowadzała sobie na schadzki. Taki Turek jakiś, wyglądali komicznie, że jak pierwszy raz widziałam ich razem, to powiedziałam mojemu: Zbyszek, nie otwieraj drzwi, bo jakiś rumun wchodzi do klatki z białym materacem, na co on odparł, że jakaś cygańska akwizycja na zasadzie 'kup materac, a koc do niego, poduszkę i komplet pościeli ukradniemy ci gratis.'
Pan się śmieje, ja też się śmiałam. Mój Zbyszek to był taki kawalarz.
No i ten turas tak chodził i chodził, nie powiem, nienagannej kultury był oraz klasy wysokiej, wypachniony, zęby bielusieńkie, ale i tak żadna z nas mu nigdy dzień dobry nie odpowiedziała, bo jak to ujęła Tereska, byłyśmy 'zbyt fajne kobity na tureckie pyty.' W końcu ciekawość zaspokoił swoją nekrofilską, te żądze swoje trupie, jak to mówią, podupczył i zostawił, bo tak naprawdę to on do haremu szukał, a nie do kostnicy, na co Madonna czarne szaty przyodziała, woalkę żałobną, z jakimiś krzyżami chodziła, stabat mater dolorosa śpiewała, zakonnica pierwszoligowa. Zaczęłyśmy pozytywnie myśleć, żeby przyjechali w końcu ją zabrać, bo ona już się na elektrowstrząsy tylko nadawała, grozą nieraz wiało, jak tak stanęła obok w klatce i zaczęła coś taką łamaną łaciną recytować, takie glosolalia, że spierdalałam aż mi kartofle i jogurty z siatek wypadały.
I tak myślałyśmy i myślałyśmy, aż przed świętami przyszli z opieki ją dokarmić, śledzie przynieśli, czekoladę i święconą wodę, to już musieli po ślusarza dzwonić i chwilę potem po grabarza i tak oto puste m3 po Madonnie zostało.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz