Z grobu twojego symbolicznego, Mati, by wystawał
taśmociąg, taki jak w koksowniach, który ciało twe umęczone, rozczłonkowane niósłby na swej powierzchni prosto do nieba, lub równie dobrze i do piekła,
ponieważ tego teraz nikt nie stwierdzi z całym przekonaniem tego faktu dopiero
dokonującego się. Oto głowa Matiego naszego śląskiego jedynego błogosławionego,
której neuronów niezachodzącej pracy nie zakłóciło nigdy nic poza może
wstrząsem, uderzeniem łajta w nos lewym sierpowym, bez podejrzeń o myślenie
najmniejszych posądzeń. A to jego ręka śląska błogosławiona Matiego naszego
syna jedynego od kijów bejsbolowych w górę podnoszenia i na kibola Piasta
Gliwice się zamachiwania. W tle leciałyby dubstepy, bo ty, Mati, zawsze lubiłeś
dubstepy. Dubstepy, hip-hopy. Techno, elektro. Górnik Zabrze pany, Zabrze
Kończyce – wycierać buty. Pedały do gazu i Roma do doma. Takie byś miał może
epitafium, minutę ciszy skandowania jak na stadionie podczas meczu, co
zaczynałeś na trybunach rzucać tymi krzesłami, tymi ludźmi. Siekierami w ludzi,
ludźmi w siekiery, we wszystkich sekwencjach, kombinacjach, we wszystkich
pozycjach z Kama Sutry jakiejś napierdalania bliźniego swego, jego totalnej destrukcji,
w ziemię wdeptywania.
Z
daleka spojrzysz na moją odświeżoną dodatkowym pikselem wersję, zbuforowaną w
pełni o przepustowości z nóg cię ścinającej. Ciebie już, Mati, nie będzie,
wsiąkniesz w ziemię, do ostatniej chrząstki wciągnięty przez nos tego
brzydkiego świata, co cię rozbił na spaniu na elementy pierwsze, na organy,
złom, makulaturę i jeszcze więcej złomu za złoty piątkę tona; co ci przez
czarną słomkę wyssał duszę spomiędzy porów wyschniętej na wiór skóry. Gdzie
pasujesz, gdzie tylko sobie siebie wyobrażasz. Czarny łajt, czarny tlen. Czarne
twoje serce, czarna twoja, Mati, krew.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz