2018/11/01

postacie z seriali mają przejebane



tak sobie siedzę przed TV, leci "Na Wspólnej". i tak oglądam i myślę sobie, że w tych serialach to mają przejebane życie. serio. 

jednego dnia poznajesz kogoś, dwa dni się spotykacie i nagle ten ktoś wpierdala się pod koła samochodu. trzeciego dnia idziesz na pogrzeb pogrążony w żałobie, ale oczywiście to nie koniec dramatów. czwartego dnia okazuje się, że twoja firma kosmetyczna plajtuje, a piątego wpierdala ci się na chatę komornik i zabiera ci wszystko. oczywiście wraz z nim wkracza opieka społeczna i odbiera wszystkie twoje dzieci. ciebie chcą wsadzić do więzienia, bo sąsiadka powiedziała, że zbyt często otwierasz lodówkę o 3 w nocy, generujesz hałas i nie znasz, kurwa, zasad ogólnego współzycia, a twój pies sika do piaskownicy, co czyni cię niebezpiecznym przestępcą. na szczęście udaje ci się zbiec, więc trzy kolejne dni spędzasz w slumsach z bezdomami, dzięki czemu przeżywasz olśnienie, obiecujesz sobie, że już zawsze będziesz dobrym człowiekiem i postanawiasz napisać o tym książkę. koniecznie coachingową. dziewiątego dnia, siedząc incognito w dziecięcym wigwamie w przebraniu w postaci wąsa naklejonego do góry nogami zabierasz się do pisania tej swojej książki, ale nagle tracisz wzrok. no tak, kurwa, po prostu. jak to w serialach. bierzesz i tracisz. w szoku dzwonisz po pogotowie, trafiasz do szpitala, skąd oczywiście zawija cię policja, bo przecież jesteś poszukiwany listem gończym za trzaskanie drzwiami lodówki. dziesiąty dzień spędzasz w pace, lecz nagle dowiadujesz się, że jedenastego ktoś wpłacił kaucję. wychodzi na jaw, że twoja sympatia pochodziła z wpływowego rodu. zatem wpłacają kaucję, kupują ci maszynę do pisania braillem i pozwalają zamieszkać w ich pałacu. dwunastego dnia ktoś podkłada ogień, płonie cała rezydencja i wszyscy jej mieszkańcy giną, oczywiście poza tobą. znowu jesteś na fali, ale trzynastego dnia, podczas rutynowych badań, wykrywają ci raka, w międzyczasie w kraju wybucha wojna i epidemia dżumy. czternastego dostajesz list w butelce od swoich dzieci uwięzionych w domu dziecka, ale piętnastego stwierdzasz, że pierdolić to, za dużo zachodu, zawsze możesz zrobić kolejne. oczywiście sporo płaczesz i teatralnie rzucasz się na łóżko. wojna trwa jeszcze dwa dni, dżuma też. żywisz się ziemią z ogródka, bo w tym wielkim domu nie potrafisz znaleźć lodówki. osiemnastego dnia do drzwi puka listonosz. potem puka kolejne trzy dni, aż w końu puka ciebie, w związku z czym dwudziestego drugiego dnia jesteście już po ślubie, a ty nosisz pod sercem bliżniaki. podróż poślubną, która miała odbyć się dnia dwudziestego trzeciego przerywa twoje omdlenie. okazuje się, że upierdolił cię kleszcz, pewnie od tego wpierdalania ziemi. borelioza jednak działa cuda i okazuje się, że przywraca ci wzrok. opatrzność nad tobą czuwa. w trakcie badań okazuje się również, że lekarz, który cię zdiagnozował, pomylił się z tym rakiem. wcale nie masz raka. masz jedynie dałna.

od teraz w twoją rolę wciela się Maciek z Klanu. nazywasz się teraz Janek. już nie jesteś w ciąży, bo jak Janek miałby, kurwa, zajść w ciążę. czujesz się totalnie rozczarowany i odizolowany od reszty społeczeństwa. dwudziestego czwartego dnia przyłączasz się do organizacji pozarządowej walczącej o losy niepełnosprawnych. chcesz mieć wszędzie podjazdy chociaż nie jeździsz na wózku. ale chuj, kurwa. podjazdy mają być. poznajesz tam Krysię z zajęczą wargą. dwudziesty piąty dzień to rozpoczęcie twojej działalności gospodarczej, bierzesz nową kobiętę na wspólniczkę. zakładacie firmę Janek Lemon i sprzedajecie własnej roboty lemoniadę na przystanku trawmajowym. dwudziestego szóstego dnia w pobliżu waszego stanowiska pracy wybucha granat i rozpierdala wam wszystkie cytryny i Krysię, po której zostaje tylko zajęcza warga. nie stać cię na kupno nowych cytryn, bo nie ma popytu na lemoniadę od dałna, więc zamykasz interes i wędrujesz pod most. kamera robi smutne ujęcia jak wpierdalasz rolmopsy ze śmietnika i srasz za krzakiem. dwudziesty siódmy dzień to znak od boga. odnajdują cię twoje pozostawione w domu dziecka dzieci. Lena jest święcącą triumfy prawniczką, a Mariusz słynnym lekarzem. ściskacie się i płaczecie a dwudziestego ósmego dnia już mieszkasz w karmniku na drzewie nieopodal domu Leny. dwudziestego ósmego ktoś ścina drzewo, które spada na dom Leny i zabija ją na miejscu, więc dwudziestego dziewiątego dnia Mariusz zabiera cię do siebie. pojutrze leżysz już na łożu śmierci, cały taki siwy i obwisły. Wnuki płaczą, Mariusz trzyma cię za rękę mówiąc: tato, nie odchodź. a ty: no to dobra. i nie odchodzisz. 

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz