2011/09/20
co się zdarzyło na rogu lśniącej i błyszczącej
zaczęło się niewinnie: ciągle biegali za nią bezdomni.
pewnie dlatego, że paliła cienkie mentole i jadła za dużo kiełbasy,
co w biednych dzielnicach stanowi niemal insygnia władzy,
albo zaproszenie śmierci w swoje skromne progi.
tamtej nocy magda wracała do domu wprost z wielkiego świata,
gdzie się nie liczy pieniędzy ani na nikogo
nie zwraca uwagi, jako że trzeba ją skupić wyłącznie na sobie.
przeznaczenie zadało jej cios na rogu lśniącej i błyszczącej,
o ile można nim nazwać dwóch śmierdzących ćpunów.
wraz z nią umierali bracia catenowie wespół z sonią rykiel,
drżał kościół prady, sypały się mury sanktuarium kenzo,
gdy kryli jej ciało pod stertą nylonu i kawałkami ubrudzonego smarem czy gównem papieru.
blady strach, niczym nieudolnie zamontowany, kosmopolityczny bilbord,
albo nawet jakiś gigantyczny, ciemiężniczy chuj, padł na miejscowe modystki i trendsetterki
nieradzące sobie z młodzieńczą opryszczką, łupieżem i łojotokiem skóry głowy,
zaopatrujące się, jak bóg nakazał, u świętej zary z la coruni, które, jedna po drugiej, jeszcze gorące,
prosto z taśmy produkcyjnej wpadają w nienażartą, modową pizdę.
przybyła na miejsce policja stwierdziła
że huragan jej włosów doskonale akcentował drapieżną nieżywość a aksamitne fioletowe czółenka od miu miu jeszcze nigdy nie wyglądały tak dostojnie i niemal perfekcyjnie współgrały z krwawą czerwienią pomadki guerlain oraz słonecznymi refleksami bransolety swarovskiego oplatającej jej bladosiną rękę zastygłą na skutek stężenia pośmiertnego i że powinna to zobaczyć anna wintour że będzie okładka że było warto i że spierdalają na komendę bo wieje
[wrzesień 2011]
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz